Jak zoptymalizować treści nad blogu, by AI Overview | AI Mode wybierało właśnie nasz serwis do cytowania?
15 października 2025
Ile kosztuje prowadzenie bloga firmowego?
30 października 2025
Jak zoptymalizować treści nad blogu, by AI Overview | AI Mode wybierało właśnie nasz serwis do cytowania?0 (0)
15 października 2025
Ile kosztuje prowadzenie bloga firmowego?0 (0)
30 października 2025

Jak poprawić widoczność bloga dzięki E-E-A-T? 5 rzeczy do wdrożenia od zaraz.0 (0)

Słyszałeś/aś o E-E-A-T, ale całkowicie nie wiesz, jak wdrożyć  Experience, Expertise, Authoritativeness, Trustworthines  na swojego  bloga?  W takim razie wykorzystaj ode mnie  coś  szybkiego i skutecznego.  Mam dla ciebie 5 najważniejszych rzeczy, o które możesz (i serio warto) wdrożyć do artykułów blogowych/poradnikowych. Najlepiej od zaraz. To właśnie te dodatki sprawią, że Google spojrzy na twoje treści przychylniejszym okiem.

Prowadzisz bloga firmowego od dłuższego czasu? Dbasz o to, żeby było wartościowo, merytorycznie, dobrej jakości. Ale nadal masz wrażenie, że wysiłki to idą jak „para w gwizdek”?  Nie jesteś w stanie przebić się w wynikach wyszukiwania.

Dlaczego?

Możliwe, że:
– Twoje treści nie są dostosowane do intencji użytkownika, więc Google nie wie, komu i po co je wyświetlać. 

– Twoje treści nie są wartościowe, użyteczne dla użytkownika. Sprawdź, czy kwalifikujesz się pod te zasady, które wyjaśniam w artykule: Jak tworzyć i optymalizować treści YMYL?

– Albo: są jakościowe, ale brakuje im kilku elementów wykończenia. Tych detali, które robią robotę w oczach algorytmu. I o tym dziś sobie powiemy.

Bo osoby, które oceniają jakość wyników wyszukiwania, patrzą nie tylko na merytoryczność. Liczy się całokształt. Liczą się też inne czynniki, które decydują o tym, czy twój artykuł znajdzie się wyżej, czy niżej w wynikach.

I tu wchodzi zestaw wytycznych, który w skrócie nazywa się E-E-A-T. I nie. Nie chodzi tu o konsumpcję treści.

E-E-A-T to skrót od Experience, Expertise, Authoritativeness, Trustworthiness. To w pewnym sensie zbiór kryteriów, które są stosowane m.in. przez tzw. Google Search Quality Raters — czyli ludzi, którzy ręcznie oceniają jakość wyników wyszukiwania na całym świecie.

Mówiąc prościej: to kryteria, na które powinni zwracać uwagę ci, którzy oceniają jakość Twoich treści. I ogólnie Twojej strony czy bloga.

E-E-A-T to podejście, które warto wdrożyć kompleksowo i długofalowo. Więcej o samym E-E-A-T i o tym, co kryje się pod pojęciem „Your Money or Your Life”, pisałam w osobnym artykule. Jeśli temat cię ciekawi, warto tam zajrzeć. 

Czytaj więcej: Jak tworzyć i optymalizować treści YMYL?

Ale!

Dziś chcę pokazać ci kilka prostych trików i tipów, które możesz zastosować na blogu niemal od ręki i które mogą wpłynąć na ich widoczność.

Oczywiście — gwarancji nie ma. Ale zakładam, że twoje treści są już dobre i merytoryczne. A my jesteśmy właśnie w tym miejscu, gdzie do sukcesu brakuje ci tylko wykończenia.

To są detale, o których często zapominamy. A które mają ogromne znaczenie — i dla Google, i dla tych, którzy ręcznie oceniają jakość wyników.

1. Ujawnij autora i jego kompetencje (czyli budujemy Trustworthiness)

Jednym z częstszych błędów, które widzę na blogach firmowych i sklepowych, jest brak informacji o autorze. Albo raczej: jest, ale wygląda to tak — „admin”, „zespół redakcyjny”, „redakcja sklepu”. I niby coś tam jest, ale z punktu widzenia odbiorcy (i Google’a) — to jakby nikogo nie było.

W branży copywritingu bardzo często prowadzenie bloga zleca się agencji albo freelancerowi. To normalne — nie każda firma ma czas i zasoby, żeby pisać artykuły samodzielnie. Copywriter robi, co może, temat ogarnia, pisze rzetelnie. Ale… nie podpisuje się pod nim. I tu pojawia się problem.

Bo z perspektywy Google’a — i użytkownika — anonimowe treści są mniej wiarygodne. Zwłaszcza jeśli dotyczą tematów ważnych z punktu widzenia decyzji zakupowych, zdrowia, finansów czy bezpieczeństwa.

Co więcej, pojawia się coraz więcej blogów z wymyślonymi autorami. Fikcyjna persona, wygenerowana przez AI, podpis pod artykułem i stockowe zdjęcie. Takie coś może działać przez chwilę, ale długofalowo tylko szkodzi — i marce, i SEO (nie myśl nawet o takim rozwiązaniu).

Dlatego: jeśli tekst pisze człowiek, podpisz go. Jeśli poprawia go specjalista, wskaż go. Nawet jeśli wspierasz się AI — ostateczna decyzja, redakcja i publikacja są po stronie człowieka. I to jego nazwisko powinno się tam znaleźć.

Blok autora może mieć prostą formę taką jak tutaj. Imię, nazwisko, stanowisko. (Źródło: blog firmy z branży IT SEBITU – sebitu.pl)
A tutaj informacja o autorze w wersji nieco rozbudowanej (Źródło: dział Aktualności ze strony dystrybutora zegarków PRO WATCHES – prowatches.pl)
A tym razem bardziej na luzie i w nieco innej formie. Moja „sekcja autorska” z bloga Zamkinaszlaku.pl

Co warto dodać?

Najlepiej, żeby pod artykułem pojawił się biogram autora — czyli:

  • imię i nazwisko,
  • zdjęcie (realne, nie stock),
  • kilka zdań o doświadczeniu,
  • informacje o kompetencjach, certyfikatach, specjalizacji,
  • link do strony profilowej (np. zakładka „O mnie” lub „Autorzy”).

To ważne nie tylko ze względu na SEO. Użytkownik musi wiedzieć, komu ufa. A treści eksperckie bez autora to dziś za mało, żeby budować autorytet.

A jeśli masz więcej autorów…

To warto stworzyć zakładkę „O nas” albo „Nasz zespół”. Niech będzie tam kilka słów o każdym z twórców, kto się czym zajmuje, jaką ma specjalizację. To świetnie działa zarówno w kontekście E-E-A-T, jak i wizerunku całej marki. Bo marki z twarzą budzą zaufanie. I tyle.

2. Pokaż dowody i przykłady z życia (Experience)

Nie wystarczy napisać, że znasz się na rzeczy. Trzeba to pokazać.

Zarówno Google, jak i AI coraz lepiej rozpoznają, czy treść oparta jest na realnym doświadczeniu, czy tylko przekleja ogólniki z innych źródeł. I tak — first-hand experience naprawdę robi różnicę.

Co to znaczy w praktyce?

Zamiast suchych porad, wrzuć coś od siebie.
Pokaż, jak to wyglądało u ciebie, u twojego klienta, w twoim projekcie. Może to nie będzie spektakularny case, ale jeśli jest prawdziwy — działa. Przykłady z życia dają wiarygodność, a to właśnie ona buduje trust w oczach Google’a i użytkownika.

Co konkretnie możesz zrobić?

Zrzuty ekranu, zdjęcia, liczby

Jeśli używasz jakichkolwiek narzędzi do analizy efektów — np. rejestracji wizyt, ankiet satysfakcji czy wyników testów — pokaż to.
Przykładowe zdania:

  • „Przez 30 dni testowaliśmy nowe buty do biegania w różnych warunkach — oto nasze wyniki.”
  • „Po wdrożeniu karnetów online liczba wizyt w gabinecie fizjoterapii wzrosła o 27%.”
Ja często do moich wpisów wklejam screeny z GSC, pokazujące wzrost widoczności bloga. Tutaj przykład mojego wieloletniego klienta z branży spożywczej. Akurat miał chwilowe spadki po jednej z aktualizacji algorytmu, ale dzięki optymalizacji treści udało się szybko wrócić na dobre tory.

Historie z życia

Pokaż kulisy swojej pracy. Co się sprawdziło, a co kompletnie nie zadziałało. Nie musisz pisać elaboratu — wystarczy szczery opis sytuacji:

  • „Podczas testów kijków X okazało się, że tańszy model lepiej sprawdza się u początkujących.”
  • „W gabinecie beauty przestawiliśmy się na system rezerwacji SMS — klientki przestały zapominać o wizytach.”

Doskonale ten TIP wdraża blog firmy SEBITU z branży IT. Na blogu poruszane są niekiedy trudne dla laików tematy, ale każdy z nich jest objaśniany w przystępny sposób – z użyciem przykładów z życia. W wielu przypadkach są to historie zaczerpnięte od klientów.

Studia przypadków i metamorfozy

Pokaż efekt pracy:
– zdjęcia „przed i po” (np. poprawa postawy ciała, stan skóry przed i po serii zabiegów),
– opis procesu: ile to trwało, co dokładnie robiliście, co się zmieniło.
Nawet krótki case może robić wrażenie:

  • „Po 3 tygodniach pracy z fizjoterapeutą pacjentka z endometriozą przestała odczuwać ból przy siedzeniu.”
  • „Buty X przeszły 200 km testów terenowych — oto wnioski.”

3. Wzmacniaj treści autorytetem z zewnątrz (Authoritativeness)

Ten tip przyda ci się, szczególnie jeśli:
– dopiero budujesz swoją pozycję eksperta,
– artykuły na blogu pisze copywriter (czyli niekoniecznie specjalista),
– chcesz pokazać, że twoje treści są oparte na solidnych źródłach.

Zamiast więc opierać artykuł wyłącznie na własnych przemyśleniach (albo researchu z trzeciej ręki), warto:

  • cytować badania i raporty branżowe,
  • powoływać się na konkretne dane (z podaniem źródła!),
  • przywoływać opinie ekspertów,
  • pokazywać, że nie piszesz z głowy, tylko z konkretu.

Co możesz zrobić?

Dodaj bibliografię.
Na końcu artykułu wrzuć sekcję „Źródła” albo „Bibliografia”. Niech to będzie lista linków do stron, raportów, badań czy artykułów, z których korzystałeś. Dzięki temu Google widzi, że opierasz się na realnych danych, a nie na własnych przeczuciach.

Pokaż, gdzie się pojawiasz.
Jeśli twoje treści były cytowane gdzieś indziej (nawet na Reddit, Quorze czy w lokalnym podcaście) — pochwal się tym. Możesz stworzyć sekcję typu „Pisali o nas” albo „Wystąpiliśmy w” i dorzucić logotypy albo cytaty z tych źródeł. To nie musi być Forbes — liczy się wiarygodność.

Podawaj źródła statystyk.
Jeśli piszesz, że „70% użytkowników mobilnych porzuca koszyk”, to podaj, skąd ta liczba. Link do raportu, badania, źródła rządowego. Serio — jeden link potrafi zrobić różnicę.

Cytuj ekspertów.
Możesz dosłownie przywołać kogoś z nazwiska: „Jak podkreśla Anna Nowak, ekspertka SEO z agencji X…”. Albo zaprosić eksperta do współtworzenia treści — niech dopisze akapit, wrzuci komentarz, nawet jeden cytat.

Przykład rozbudowanego bloku z bibliografią na blogu poradnikowym.

4. Aktualizuj treści na stronie (czyli: świeżość = wiarygodność)

To jedna z tych rzeczy, które wydają się banalne, a potrafią zrobić realną różnicę.

Regularne aktualizowanie treści to prosty sposób na wzmocnienie sygnałów E-E-A-T — i to bez przebudowy całej strony. Google naprawdę zwraca uwagę na to, czy twoja witryna „żyje” i czy dostarcza aktualnych informacji.

Co możesz zrobić?

  • Odśwież stare artykuły.
    Masz wpis sprzed dwóch lat, który nadal generuje ruch? Przejrzyj go, popraw, zaktualizuj dane, dodaj nowe informacje. I najważniejsze — zaznacz datę aktualizacji. „Zaktualizowano: październik 2025” – to wystarczy, żeby Google wiedział, że temat nadal jest na czasie.
  • Dodaj aktualne przykłady i dane.
    Zamiast pisać o trendach „w ostatnich latach”, wrzuć coś z bieżącego raportu. „Według danych z raportu Gemiusa z września 2025…” – i już masz punkt dla SEO i użytkownika.
  • Uzupełnij treść, która się zestarzała.
    Zmieniły się funkcje w narzędziu, które opisujesz? Pojawiły się nowe przepisy? Produkt przestał być dostępny? Dopisz to. Google nie lubi, gdy użytkownik trafia na treść, która już dawno straciła aktualność.

Ja np. co roku siadam do aktualizacji cenników wejść do atrakcji turystycznych, które opisuję na blogu. Tak, jest to uciążliwe — wymaga sprawdzania dziesiątek stron, czasem nawet dzwonienia — ale efekt jest konkretny: moje wpisy regularnie trzymają się wysoko w wynikach wyszukiwania na hasła typu „atrakcja + cennik biletów”. Google kocha świeże i aktualne dane. Użytkownicy też.

Przeczytaj też: Jak i dlaczego aktualizować stare posty na firmowym blogu?

5. Dowody społeczne, czyli niech inni robią robotę za ciebie (Authoritativeness)

Nic tak nie buduje zaufania, jak to, że inni ci ufają.
A dowody społeczne działają — i na ludzi, i na Google. Dlatego warto pokazać w artykule, że twoje treści nie żyją w próżni, tylko krążą w sieci i komuś naprawdę pomagają.

Przykład opinii ze strony przedszkola, ale tego typu recenzje można z powodzeniem wplatać również w teksty blogowe. (Źródło: https://krakowskieprzedszkolemontessori.com/

Co możesz dorzucić do swoich tekstów?

  • Wzmianki w mediach lub na blogach branżowych
    Jeżeli ktoś kiedyś wspomniał cię w artykule, podcaście, branżowym zestawieniu — pochwal się tym. Możesz wrzucić logotypy, cytaty, linki. Nie musi to być Forbes. Nawet lokalny blog SEO czy niszowy podcast liczy się jako sygnał: „hej, ktoś mnie zauważył”.
  • Cytaty z forów, społeczności i grup
    Twój post został udostępniony na Redditcie i zebrał trochę upvote’ów? Albo ktoś zacytował cię na Quorze czy Discordzie? Świetnie. Wystarczy krótka wzmianka w treści i zrzut ekranu: „Ten artykuł był udostępniony w społeczności r/SEO — 30 upvote’ów w dwa dni”.
    To drobiazg, ale pokazuje, że realni ludzie z branży uznali ten materiał za przydatny.
  • Opinie i referencje klientów
    Jeśli masz feedback od klientów (np. komentarze z Google, Facebooka, Upworka, nawet maila), warto je zacytować. Dosłownie: wstaw zdanie z opinii, dodaj imię (albo inicjały) i zrzut ekranu.
    Możesz też opisać konkretny efekt, np. „Po przeczytaniu mojego poradnika klientka wdrożyła system automatyzacji — oszczędność: 6 godzin tygodniowo”.

Na koniec

Nie musisz przebudowywać całej strategii contentowej, żeby poprawić jakość swoich treści. Czasem wystarczy dodać kilka prostych elementów: imię autora, link do źródła, przykład z życia. To właśnie te „drobiazgi” robią różnicę — i w oczach Google’a, i u czytelnika.

E-E-A-T to nie tylko zestaw suchych wytycznych. To sposób myślenia o treści: czy jest prawdziwa, wiarygodna, aktualna i pomocna. Jeżeli odpowiesz sobie szczerze na te cztery pytania, to jesteś na dobrej drodze, żeby zająć lepsze miejsce w wynikach wyszukiwania — bez kombinowania, bez sztuczek, po prostu na wartość.

A jeśli masz już solidną bazę contentową, to nie trzeba zaczynać od zera. Zrób przegląd tego, co już masz, i popraw to, co możesz — od ręki.

Kliknij, aby ocenić ten artykuł!
Łącznie głosów: 0 Średnia: 0
Katarzyna Biernacka
Katarzyna Biernacka
Content marketer, copywriter, właścicielka agencji iMedia Solutions specjalizującej się w content marketingu - prowadzeniu blogów firmowych, tworzeniu treści do e-sklepów & SEO copywritingu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *